You are currently viewing O miodach pitnych słów kilka

O miodach pitnych słów kilka

Miód pitny to taki alkoholowy napój, który powstaje z brzeczki miodu pszczelego, najczęściej z lipowego, bo pszczoły wiedzą, co robią! Ten eliksir radości jest znany od czasów starożytnych, więc można powiedzieć, że ma długą historię, którą mógłby opowiedzieć niejedno wino. W 2008 roku polski miód pitny zdobył tytuł Gwarantowanej Tradycyjnej Specjalności w Unii Europejskiej – coś jak dyplom z miodosytni! A samo wytwarzanie miodu pitnego nazywa się miodosytnictwem, co brzmi jak tajne zaklęcie pszczelarzy. I pamiętaj, miód pitny to nie tylko napój, ale także przetwór owocowy – w końcu, kto by pomyślał, że pszczeli nektar może być tak pysznie alkoholowy!

Miód pitny to prawdziwa starożytna gwiazda – król trunków, który zagościł na stołach już w czasach Rzymian. Co prawda, dla Rzymian nie był to szczyt ich winnej piramidy, a raczej „woda miodowa”, czyli aqua mulsa, ale kto by się tym przejmował, skoro najlepszy miód pochodził z Frygii? Może to dlatego, że mieszkańcy Frygii mieli zbyt wiele pszczół i za mało zajęć!

W Polsce miód pitny był jak dobry przyjaciel – zawsze pod ręką, zwłaszcza w czasach, gdy wina było na lekarstwo. Piastowie, zamiast szukać winnych krzewów, sięgali po piwo i miód pitny. Wenecki dyplomata Contarini zanotował, że Polacy, nie mając wina, tworzą napój z miodu, który „upija ludzi znacznie bardziej niż wino”. Przypuszczam, że Ambrogio po kilku kieliszkach miodu sam mógłby napisać książkę o polskiej gościnności!

Miód pitny był prawdziwym rarytasem, serwowany głównie na ważnych uroczystościach, takich jak wesela – bo kto by nie chciał, żeby jego wesele miało smak luksusu? A najbardziej pożądany był miód leżakowany w dębowych beczkach, zwany dębniakiem – bo jak wiadomo, nic tak nie podnosi prestiżu jak napój, który spędził trochę czasu w dębowym spa!


W tradycji prawosławnej przez całe stulecie utrzymywał się zwyczaj zbiorowego spożywania miodów, znany jako „uczty miodowe”, organizowane przez specjalne bractwa, które działały zgodnie z odpowiednimi przepisami (kanonami brackimi). Te tradycje zaczęły stopniowo zanikać wraz z końcem litewskiego miodosytnictwa, co miało miejsce dopiero w XVIII wieku.

Z czasem miód zaczął znikać jak ostatnie kawałki ciasta na imprezie, ustępując miejsca winom na pańskich biesiadach, a wśród plebsu – tanim wódeczkom, które były łatwiejsze do wyprodukowania. Owszem, na Podhalu i Litwie miód miał jeszcze swoich wiernych fanów, ale w całym kraju, pod koniec XVIII wieku, był już tak rzadki, jak dobry humor w poniedziałek rano. Prawdziwą furorę robił jedynie wśród mniej zamożnych warstw, które dodawały do niego różne soki, zioła i korzenie, próbując oszukać los i zrobić z miodu napój w stylu „gastro-eksperyment”. A lipiec? Cóż, to był miód na wszystko, wręcz VIP miodowego świata, wyprodukowany z czystego miodu lipowego – przysmak, który sprawiał, że każdy toast brzmiał jak symfonia!

Tradycyjny podział miodów pitnych obejmuje kategorie takie jak półtoraki, dwójniaki, trójniaki i czwórniaki – w zależności od stopnia rozcieńczenia na następujące grupy:

– Półtoraki – miody, w których brzeczka powstaje z jednej jednostki objętości miodu rozcieńczonej pół jednostka objętości wody.

– Dwójniaki – miody, dla których brzeczka jest tworzona z jednej jednostki objętości miodu rozcieńczonej jedną jednostką objętości wody.

– Trójniaki – miody, w których brzeczka powstaje z jednej jednostki objętości miodu rozcieńczonej dwiema jednostkami objętości wody.

– Czwórniaki – miody, dla których brzeczka powstaje z jednej jednostki objętości miodu rozcieńczonej trzema jednostkami objętości wody.

Najmocniejsze trunki w świecie miodów to półtoraki – prawdziwi „miodowi gladiatorzy” z największymi procentami w swoim miodowym CV. Półtoraki i dwójniaki często noszą tytuł „miodów królewskich”, bo kto by nie chciał pić tego, co serwują monarchowie? Piątaki i czwórniaki, czyli miodowe wytrawne, to jak szybkie randki w świecie miodu – gotowe do spożycia już po 6–8 miesiącach! Ale uwaga: im więcej miodu, tym więcej czasu na „miodowe wakacje” – trójniak spędza od 1,5 roku do 4 lat w piwnicy, a półtorak to prawdziwy mistrz w długoterminowym leżakowaniu, bo relaksuje się od 8 do 10 lat. No kto by pomyślał, że miód ma tak długie plany na życie?